Ale że rośliny dają miód? No nie, to nie do końca tak. Rośliny mogą być źródłem nektaru albo pyłku – a więc dzielą się na nektarodajne i pyłkodajne. Resztę wykonują pszczoły. Bo to im przecież podkradamy miód. Należy je więc zachęcić do jego produkcji, obsadzając tereny wokół uli i nie tylko (bo zapylaczy potrzebujemy wszędzie!) roślinami, na których chętnie przysiądą. Robinia akacjowa i nawłoć? Owszem, pszczoły, a co za tym idzie – pszczelarze, bardzo je lubią. My mówimy stop! Bo to rośliny inwazyjne, niemające zbyt wielu naturalnych wrogów w naszej szerokości geograficznej, nie są to bowiem polskie rośliny rodzime. Posadzenie sobie robiniowego lasku albo obsianie łąki wysokim niecierpkiem himalajskim lub nawłocią będzie dobre tylko w krótkiej perspektywie. Widzieliście nawłociowe łąki? Widok zapierający dech w piersiach – żółto po horyzont. Cieszy oko? Być może, ale to monokultura, nic oprócz nawłoci tam nie rośnie (albo niewiele). Wielokwiatowa łąka i bioróżnorodność są tym, co powinniśmy wspierać. Także w przyrodzie bowiem wszelkie monopole nie wychodzą na dobre nikomu, również pszczołom.
To może lipy? Tak, bzyczące w miesiącach letnich drzewa są przewspaniałe, ale nie w miastach tuż przy chodnikach, gdzie zimą soli się drogi. To drzewa ogromnie wrażliwe na zasolenie, umierające przez sól drogową szybko i boleśnie. Dużo lepiej jako źródło pyłku sprawdzą się w takiej choćby Warszawie kwiaty bardzo odpornego na warunki miejskie oliwnika. A jak one pachną! Jeśli wokół rozsiejecie koniczynę białą, trędownik, czosnki, lebiodkę, maruny, chabry, facelie, żmijowce, farbowniki i komonice, owady zapylające nie posiądą się ze szczęścia.
O roślinach lubianych przez owady zapylające, z mnóstwem dygresji, opowiadałyśmy na spacerze zorganizowanym 19 czerwca 2016 r. przez warszawski oddział Greenpeace „Zbudujmy hotele dla pszczół singielek”.