Dzika uczta z roślin znanych i mniej znanych.
W ramach festiwalu Warszawa w Kwiatach przygotowałyśmy wielką dziką ucztę pełną aromatów, kolorów i zapachów.
Zakasałyśmy więc rękawy i najpierw entuzjastycznie zabrałyśmy się do ustalania menu, a potem realizacji tego ambitnego projektu. Nie ukrywamy, sprawiło nam to wiele radości i satysfakcji.
A co podałyśmy?
Menu:
- Razowe minibułeczki z bylicą i płatkami nagietka
- Krakersy z kwiatami krwawnika
- Grissini w czterech smakach (z czarnuszką, kuminem, cząbrem i pachnotką)
- Pastę z fermentowanego słonecznika z kabaczkiem
- Pastę z czerwonej fasoli z lubczykiem
- F ermentowany hummus
- Miks kiszonych i marynowanych warzyw: pomidory, rzodkiewki, papryka, buraki, gorzki melon, okra, fioletowy kalafior, podagrycznik, mangold, młode łupinki groszku
- Chutneye: daktylowo-tamaryndowy, bananowy z imbirem, z czerwonej (fermentowany) i białej porzeczki, z zielonych pomidorów (fermentowany), z pomarańczy
- Pesto z dzikich chwastów i jadalnych ogrodowych liści (m.in. wiesiołek, jarmuż, szczaw)
- Rabarbar z cukrem geraniowym
- Ciasteczka owsiane z bakaliami i prażonymi nasionami konopi
- Czekoladowe trufle jaglane ze smorodinówką
- Do picia: kwas buraczany, fermentowane lemoniady (malinowa i jeżynowa) oraz wody kwiatowe aromatyzowane ziołami
Ponieważ w czasie degustacji dostawałyśmy wiele pytań dotyczących mniej znanych składników roślinnych, postanowiłyśmy przybliżyć je wam trochę na stronach naszego bloga.
Oto i one:
PACHNOTKA ZWYCZAJNA (Perilla frutescens )
Należy do rodziny jasnotowatych i pochodzi z Dalekiego Wschodu (Indie, Chiny, Japonia). W tej ostatniej znana jest pod nazwą shiso i stosowana jako przyprawa, jak również barwnik używany do farbowania umeboshi, czyli solonych moreli japońskich (czerwona odmiana). Charakteryzuje się silnym, ale przyjemnym aromatem. Olej z nasion pachnotki znajduje zastosowanie przy leczeniu alergii oraz w pielęgnacji wymagającej skóry, a w chińskiej medycynie jest znana jako tradycyjny lek przeciwko zatruciom spowodowanym przez ryby. U nas bywa rośliną pokojową. Można ją dostać w sklepach z żywnością azjatycką lub uprawiać samemu. Warto się z nią zaprzyjaźnić. Może się okazać ciekawym dodatkiem do wielu potraw.
GORZKI MELON, czyli PRZEPĘKLA OGÓRKOWATA (Momordica charantia)
Należy do rodziny dyniowatych i charakteryzuje się wyraźnym gorzkim smakiem. Jadalny zarówno na surowo, jak i po obróbce cieplnej (niedojrzale zielone owoce, młode liście i pędy). W języku hindi nazywany karela, jest szczególnie popularny w kuchni indyjskiej. My w naszym kręgu kulturowym nie jesteśmy przyzwyczajeni do smaku gorzkiego w potrawach i zwykle staramy się go unikać, ale warto spróbować się do niego trochę przekonać i włączyć do diety, bo oprócz wspomagania naszego układu pokarmowego i poprawy trawienia wspomaga m.in. leczenie cukrzycy. Można go kupić stacjonarnie w sklepach indyjskich lub przez internet w sklepach z egzotyczną żywnością.
OKRA, czyli PIŻMIAN JADALNY (ketmia jadalna) (Abelmschus esculentus )
Należy do rodziny ślazowatych. W wielu krajach uprawiany. Jego niedojrzałe owoce stosuje się jako popularne warzywo o charakterystycznej lekko śluzowatej konsystencji której można się pozbyć gotując kilka minut pokrojone strąki w wodzie z octem. W smaku przypomina nieco fasolkę szparagową. Nie tylko pięknie wyglada ale i zawiera wiele witamin i mikroelementów m.in. witaminę C i kwas foliowy. W dodatku jest niskokaloryczna. Szukajcie jej w sklepach z żywnością orientalną. Zdecydowanie warto!
MANGOLD, czyli BURAK LIŚCIOWY, BOĆWINA (Beta vulgaris subsp. vulgaris)
Należy do rodziny szarłatowatych i pochodzi z basenu Morza Śródziemnego. Popularne warzywo uprawiane dla dużych, smacznych liści. W smaku przypomina botwinkę, czyli młode listki naszego poczciwego buraka ćwikłowego. Można go jeść na surowo, kisić, dusić lub używać jako dodatek do zup. Zawiera kwas foliowy i żelazo oraz sporo błonnika. Warto więc się zastanowić nad jego uprawą i wprowadzeniem do diety. Szukajcie go w sezonie na targach i bazarkach.
TAMARYNDOWIEC INDYJSKI (Tamarindus indica)
Jedyny gatunek z rodzaju Tamarindus. Pochodzi ze wschodniej Afryki. Roślina o wielu zastosowaniach. U nas najbardziej znana i używana postać to pasta tamaryndowa, czyli miąższ z młodych owoców o wyraźnym kwaśnym smaku. Popularna w kuchni indyjskiej i latynoamerykańskiej, służy najczęściej do zakwaszania potraw i napojów. Zawiera błonnik i sporo witamin, poprawia perystaltykę jelit i pomaga walczyć z zaparciami. Odkryjmy go, a stanie się ciekawą alternatywą dla octu, soku z cytryny czy swojskiego rabarbaru.
Spore zaciekawienie wywołała też, będąca dodatkiem do trufli czekoladowych, SMORODINÓWKA. Okazała się nalewką się nie tak popularną, jak nam się wydawało 😉 Dlatego na koniec naszego krótkiego przeglądu pozwalamy sobie wstawić na nią przepis. Może skusicie się i zrobicie ją w przyszłym roku sami? 🙂
SMORODINÓWKA
Nazwa tej nalewki pochodzi z kresów wschodnich gdzie czarną porzeczkę nazywa się smorodiną. W jej skład wchodzą liście i dojrzałe owoce. Charakteryzuje się ciemnym kolorem i mocnym aromatem. Jest stosowana przy bólu gardła oraz problemach z trawieniem, ale rzecz jasna, można ją też popijać dla przyjemności, bogatego aromatu i ciekawego smaku.
Nalewkę robimy trzyetapowo. Najpierw nastawiamy listkówkę czyli macerat alkoholowy na młodych listkach czarnej porzeczki, potem nalewkę na owocach, a następnie mieszamy oba nastawy.
Na listkówkę potrzebujemy dwie szklanki listków czarnej porzeczki i litr dobrej jakości wódki. Macerujemy listki około dwóch tygodni, po czym zlewamy wódkę a listki zasypujemy szklanką cukru. Kiedy cukier się rozpuści, zlewamy syrop i łączymy z wódką, którą zlaliśmy wcześniej.
Kiedy dojrzeją czarne porzeczki, robimy drugi nastaw: dwa litry zmiażdżonych owoców (najlepiej bez szypułek) zalewamy litrem świeżego spirytusu (lub dla delikatniejszych podniebień litrem wódki) i odstawiamy na kilka tygodni, a najlepiej miesięcy. Przez pierwsze cztery tygodnie mieszamy, a potem odstawiamy w chłodne miejsce. Możemy dodać do niej ulubione przyprawy takie jak cynamon w lasce lub parę goździków. Gotową nalewkę zlewamy i filtrujemy, a pozostałą pulpę owocową zasypujemy 1,5 szklanki cukru. Czekamy, aż się rozpuści, i zlewamy syrop.
Syrop łączymy z nalewką z owoców i listkówką. Odstawiamy całość na minimum 3 miesiące, żeby dojrzała, a najlepiej na pół roku. Smorodinówka jest wspaniałą nalewką na zimne jesienne i zimowe wieczory.