Proszę pani! Proszę uważać! – przerwał mi rozmowę telefoniczną zaniepokojony pan. – Pani nazbierała parzącego barszczu! – Spokojnie, to tylko barszcz zwyczajny!
Na Mazowszu według naszych obserwacji dość trudno znaleźć barszcz Sosnowskiego lub Mantegazziego (nam się to nie przytrafiło), którego za to pełno nad polskim morzem i w górach. Bieszczady są porośnięte całymi łanami tej inwazyjnej rośliny, sprowadzonej w PRL-u jako składnik paszy dla trzody chlewnej i krów. Cóż, zwierzęta ponoć odmawiały jego jedzenia. Z barszczem zwyczajnym to zupełnie inna bajka. Jest przede wszystkim mniejszy i kształt liści też nie ten. No, tak, także można się nim poparzyć. Podobnie jak roślinami, których o parzenie w ogóle byśmy nie podejrzewali. No bo czy wrotycz, marchew, ruta, podagrycznik, arcydzięgiel mogą poparzyć? A, owszem. Wszystkie powyższe rośliny, z barszczem zwyczajnym na czele, zawierają fotouczulające furanokumaryny. Jeśli zbieramy te rośliny bez rękawiczek, w pełnym słońcu, możemy więc doznać poparzeń. Bez paniki. Po pierwsze, nie trzeba dokonywać zbiorów w pełnym słońcu, po drugie, zielarz zawsze ubezpieczony i rękawiczki w torbie ma. A jeśli nie ma, to marsz do sklepu 😉 A co zrobić z barszczu! Ano, barszcz!
Barszcz z kiszonego barszczu
- Litrowy słoik
- 6 dużych liści barszczu zwyczajnego, opcjonalnie: kilka baldachów barszczu zwyczajnego
- Liść chrzanu
- Czosnek (dwa młode malutkie czosnki albo cztery ząbki starszego czosnku; opcjonalnie: dziki szczypior)
- Kilka ziarenek czarnego pieprzu
- Łyżka soli
- Litr wody
- Opcjonalnie: koper, śmietana, w opcji wegańskiej – owsiana albo sojowa, jajko
Wyparz słoik wrzątkiem. Przyrządź solankę – rozpuść łyżkę soli w litrze wody. W słoiku upchaj liść chrzanu, pokrojone liście barszczu zwyczajnego, razem z kwiatostanami. Pomiędzy liśćmi upchnij czosnek, pieprz w ziarenkach, szczypior. Wszystko zalej wystudzoną solanką po brzegi i zakręć słoik, tak żeby nie było dostępu powietrza. Codziennie otwieraj słoik i upychaj kiszące się liście oraz kwiaty pod powierzchnię wody. Zostaw na 4-5 dni. Po tym czasie kiszonkę odcedź, zostawiając wodę. Liście rozdrobnij w blenderze lub drobniutko pokrój. Włóż do garnka i zalej wodą ze słoika, dodając jeszcze litr wody. Gotuj ok. 20 min. Na koniec spróbuj, popieprz, posól do smaku albo rozrzedź, jeśli smak jest dla ciebie zbyt intensywny. Serwuj z łyżką śmietany, jajkiem, chlebem, posyp koprem. Poczuj się jak król Władysław IV, który ponoć bez zapasu barszczu w żadną podróż nie wyruszał.